Sport

Cwetana Pironkowa udziela wywiadu

Cwetana Pironkowa udziela wywiadu

Cwetana Pironkowa to jedna z popularniejszych tenisistek w obecnym tourze. Nie tylko z uwagi na swój wygląd, ale również na pogodne usposobienie, no i oczywiście wyniki. Jej największymi sukcesami są półfinał Wimbledonu (2010), ćwierćfinał Wimbledonu (2011), czwarta runda US Open (2012) i wygrana imprezy Premier w Sydney (2014).

Czy tenis w Bułgarii, dzięki pani i Grigorowi Dimitrowowi, ma szansę stać się dyscypliną popularną na równi z piłką nożną i siatkówką?

Myślę, że tak. Już teraz widać duże zainteresowanie tenisem. Akurat i Grigor, i ja, mamy bardzo dobre sezony, więc naprawdę się o nas mówi, dzieciaki za nami biegają. Niedawno byłam gościem turnieju dla dzieci. To było niezwykle sympatyczne przeżycie – okrążyły mnie, podpisywałam setki autografów. To nie jest tylko kibicowanie czy szum medialny, ale też młodzi ludzie sięgają po rakiety i rywalizują już w młodszych kategoriach wiekowych. Uważam, że to szansa dla Bułgarii, żeby tenis pozostał naszym sportem narodowym.

A jak się wytrzymuje w takiej sytuacji presję – kibiców, mediów?

Nooo… czasami faktycznie się ją odczuwa. Wiadomo, nie można wszystkiego wygrywać, ale kibice by tego chcieli, nie zawsze to rozumieją, i mają nadzieję, że będzie nam się zawsze udawało.

Zadałam to pytanie, bo Jerzy Janowicz po Pucharze Davisa powiedział, że oczekiwania może mieć rodzina, trener.

Haha! Na pewno tak powiedział, bo przegrał i był sfrustrowany, wiele rzeczy można wtedy powiedzieć, niekoniecznie to, co się chce. Ja chyba bym tego nie powiedziała, ale potrafię się z nim utożsamić, znam to uczucie, sama też znajdowałam się w takiej sytuacji, no i czasem łatwo nie jest.

Jakie były początki pani kariery? Zaczynała pani, gdy wycofywał się z Bułgarii socjalizm. Czy to były trudne warunki do treningu, np. czy trzeba było trenować w szopie?

Nie, nie. Ja akurat trenowałam na korcie, bo mój tata jest trenerem tenisa. Moje pierwsze wspomnienia z dzieciństwa to ja na korcie, starająca się odbić piłeczkę. Zawsze wiedziałam, co będę w życiu robić, nie miałam wątpliwości, nie musiałam dokonywać wyborów. Tenis od zawsze jest moją pasją i sprawia mi nieustanną radość już od najmłodszych lat.

A czy był taki moment w pani życiu, kiedy chciała pani to wszystko rzucić? Wygrana w tym roku w Sydney była bardzo emocjonalna – czy wtedy przed oczami staje cała kariera?

Właściwie, trudno opisać, co się wtedy czuje. Można to chyba porównać tylko z byciem podnoszonym z ziemi. Myślałam, że unoszę się nad kortem. Miałam trudne momenty w karierze, kilka razy myślałam, że może to koniec, że może lepiej zająć się czymś innym. Mój zeszły sezon to była jedna wielka porażka, straciłam rachubę ile razy przegrałam w pierwszych rundach. Są chwile, kiedy czujesz się całkiem do kitu, beznadziejna. Ale spróbowałam powalczyć. Myślę, że przetrwanie tych momentów i triumf w turnieju sprawił, że jestem mocniejsza, pewniejsza siebie – w ogóle, w życiu.

Co jest cenniejsze: półfinał Wimbledonu czy wygrana w turnieju?

Wygrana w Sydney! Tytuł to jest tytuł, bardzo marzyłam o wygraniu w jakimś turnieju, tego mi brakowało i nie dawało mi to spokoju. Oczywiście półfinał czy ćwierćfinał w wielkim szlemie to kolejne świetne rezultaty, które plasują się tuż za Sydney.

Bycie tenisistką to nie tylko gra i trening. To również zobowiązania wobec sponsorów, mediów, kibiców. To wywiady, takie jak ten. Ile czasu zajmuje to pani dziennie i czy te obowiązki bywają męczące?

Gdybym mogła, autografy bym rozdawała przez cały dzień. Kocham moich fanów! Całe zainteresowanie dookoła mnie jest przyjemne i cieszę się, gdy mogę dać autograf czy udzielić wywiadu, nie mam z tym żadnych problemów.

A przygotowanie wizualne? Make-up? Fryzura?

Po tylu latach mogę się nazywać profesjonalistką w kwestii wyglądu! Robię makijaż w 15 minut, a włosy układam w 10-15 minut. Jestem bardzo dziewczęcą dziewczyną, lubię ładne ubrania, kocham szpilki, zawsze podkreślam swoją kobiecość.

Podobne wpisy:

Previous article
Flesz: jeden gem Kubota, siedem Michała
Next article
Flesz: Sukces Magdy Linette i debla Matkowski/Fyrstenberg
About the author
related articles