Marion Bartoli
Foto: Sebastian Góral, Nowy jork 2014
Talizman (nie)szczęścia
Będąc na tenisowych spotkaniach staram się poszukiwać polskich znaków. Wybieram przeważnie te pojedynki, gdzie przynajmniej jeden zawodników ma związki z Polską. Przed pierwszym meczem Coco w turnieju starałem się znaleźć jej trenera. Jak wiadomo, jest nim Maciej Synówka. Ten sam, który doprowadził Ulę Radwańską do 29 miejsca w rankingu (2012 rok). Chciałem chwilę dłużej porozmawiać, ale spóźniony wracałem z innego meczu. Zdążyłem tylko życzyć powodzenia. Trener Synówka był zaskoczony, że ktoś z ojczyzny zdołał go rozpoznać. Wychylił się zza białej czapeczki i odpowiedział krótkim „dzięki”.
maciej synówka
Maciej Synówka
Foto: Sebastian Góral, US Open 2014
Mecz zakończył się zwycięstwem Amerykanki. Niezwykle nerwowej. Zapamiętałem dobrze sytuację z połowy pierwszego seta, kiedy jej nic nie wychodziło i wybuchała raz za razem seriami złości. Celem jednym z ataków Coco był sam Synówka. Zezłoszczona tenisistka skierowała kilka cierpkich słów w stronej opiekuna. Od tamtej pory, aż do końca spotkania, Synówka i Vandeweghe nie wymieniali żadnych spojrzeń. Dopiero w końcowych punktach 3. seta trener postanowił zagrzać do walki podopieczną i okazać jej wsparcie, bijąc brawo po udanych zagraniach. I właśnie dla takich niezauważalnych niuansów w transmisji telewizyjnej warto przebywać we własnej osobie na trybunie.
us open