Sport

You are here: / /

Pemra Ozgen

Pemra Ozgen
Foto: Nathii Gawrońska, Tenis Love, Zawada 2014

Dziennikarze mają takie swoje bon moty, np. „zaczyna się zimowe białe szaleństwo”. Nie lubię tego, ale zastosuję teraz jeden z nich: „kamyczek do ogródka organizatorów”. Po jakiego grzyba nasza dziewczyna gra na korcie nr1, gdzie nie docierają oklaski ani motywacja trenera? Rok temu Magda grała na trójce i widać było, jak wsparcie jej pomaga. Nawet, gdyby jej było wszystko jedno, to chociaż Turczynkę by wybiło z uderzenia. Przecież ściany powinny sprzyjać gospodarzom. Nie odbierajmy jedynej Polce w turnieju singla atutu własnej hali!

Od początku trzeciego seta Madzia powłóczyła nogami. Była na tym korcie, starała się walczyć, ale wyglądało to źle. Przełomowy okazał się bardzo długi gem serwisowy przy stanie 0-4. Polka wybroniła w nim m.in. stan 15-40. Wtedy złapała drugi oddech (choć już na rezerwach) i szybko dogoniła lekko oszołomioną rywalkę. Prawdziwe emocje mieliśmy w tie-breaku. Do 5-5 panie szły punkt za punkt, nie było ani jednego mini-breaka. Przyznam się tu szczerze, jak na dziennikarza nie przystało, razem z dwoma panami z trybun nad kortem nr 3, od stanu 4-4 klaskaliśmy Magdzie ponad całym obiektem. Wymiany były długie, mordercze, wyciskające soki życia z tenisistek. Dropszoty już takie pchane w pół kortu, ale trzeba było do nich dobiec. Na tym polegała trudność w grze z Ozgen – nie wiadomo, gdzie spadnie jej piłka. Do wielu potrzeba było tego dodatkowego kroku.

W pogoni w trzecim secie pomogło lekkie oprzytomnienie umysłowe i dobra gra kątowa. Wyrzucona mocno pod kątem Pemra nie grała tak precyzyjnie i często popełniała błąd. W końcówce tie-breaka Ozgen nie wytrzymała psychicznie. Dwa razy popsuła wymiany. Wydawało się, że Turczynka nie ma sił na nic. Ku naszemu zdziwieniu, po uścisku rąk odzyskała wigor i najechała werbalnie na arbitra. Fręch już zeszła z kortu, ja już wychodziłam z hali i szłam na autobus, a ona jeszcze się żołądkowała. Dobrze, że nie pokazała tyle animuszu w dwóch ostatnich akcjach tie-breaka, bo z łodzianki by nie było co zbierać.
„IT WAS OUT LIKE THIS” – NERWOWE KOBIETY CZĘŚĆ DRUGA

O poranku Ukrainki Olga Janczuk i Anna Szkudun rozgrywały mecze na kortach obok siebie. Gdyby zamiast „pływania synchronicznego” wprowadzić na Igrzyska Olimpijskie dyscyplinę „przeklinanie synchroniczne”, nasi wschodni sąsiedzi mieliby mocną reprezentację. Janczuk wygrała z taktycznie grającą (i podpierającą ściany dla złapania oddechu) Xenią Knoll ze Szwajcarii 7-6(3) 6-4. Olga ma 19 lat, jest trenowana przez mamę, a obecnie zajmuje najwyższe w karierze, 294. miejsce WTA. Wygrała 6 turniejów rangi 10.000$, w tym roku stara się grać 25.000$. Raz nawet doszła do finału i to nie powinno dziwić. Dzisiaj pokazała, że umie nie tylko bić przed siebie, ale też zaprezentowała agresywny topspin, a nawet musiała się wykazać odrobiną cierpliwości.
anna szkudun

Podobne wpisy:

Previous article
Anna Szkudun
Next article
Magda Fręch od 0-4 w trzecim do sukcesu – fotorelacja ze środy w Zawadzie
About the author
related articles
Petko
Nadal